poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Chap. 7 - Taki no tsuki: Ao no ryuu

Sieeemkaaaaa~ Ale tak ogólnie… KOŃCZĘ BLOGA. A teraz spójrzcie w kalendarz. Z moimi zapędami sadystycznymi jeszcze nie kończę bloga, a jak go skończę, to znając życie będzie czerwony napis „TO BE CONTINUED”. No i jakiego mi epickiego Gabi stworka narysowała~ Nazwałam go Diego *-* Awahsuieasiu, dziękuję~ Ok. Podsumowywując: 4 (czyli za 3 dni) mam test szóstkoklasistów, NIE UMIEM NIC, ale w tym czasie rysuję swoją część Art Trade dla EeMiix, poprawiam UTAU i jeszcze rysuję Kame i Yoru. Pięknie. Ale ok, nie zanudzam, tylko do rzeczy. Wiecie, że mam schizy, że zamdleję? ;-; To straszne schizy i ja się boję, że zemdleję, bo już w tym roku zemdlałam dwa razy…
(raz zemdlałam, potem pojechałąm na pobieranie krwi, żeby ustalić, dlaczego zemdlałam i po pobieraniu krwi znowu zemdlałam ;-;). Jestem zmęczona, moje cienie pod oczami ewoluowały na nowy level, tak więc nota trochę taka nudna (żadna nowość XD)…
Ok, ok, kończę nawijać…



Dobra, dostałam szpony, dostałam katanę… Zapomniałam wspomnieć, że chcę bicz ;-; (dop. Aut. że chcę bicz… bich… bitch… głupia jestem XD).
Pechain chciał, żebym zobaczyła jak to jest być na misji, żebym miała już wkute. A żebym się nie czuła nieswojo na misji z Kisame i Itachim to kazał też iść Tobiemu. Głupi z głupim zawsze się dogadają… (dop. Aut. Yumi x Tobi? ;-; NUUUUU…)
Założyłam na ręce szpony, przyczepiłam sobie do paska zwiniętego Tobiemu katanę no i co… Miał mnie jeszcze Kisame trenować… Współczuję chłopowi, współczuję…
Misja polegała na zebranie informacji dotyczących smoka, czy czegoś takiego… Ewentualnei całego smoka zabrania ._. A żyje on, hen daleko, w Takigakure.

 - Coś czuję, że będzie mnie tam Kisame na Samehadzie niósł… 50 kilo, współczuję mu :< - mruknęłam pod nosem.

Nasza kryjówka… NASZA… Jak to fajnie brzmi, że jestem w Akatsuki~ Do rzeczy. Nasza kryjówka znajdowała się w… Jak to było? Kusagakure, o! A więc to sąsiednia wioska.
Ale no hej – ja nie mam formy, przebiegnę kilka metrów i zdycham… (dop. Aut. przypomniał mi się WF… mieliśmy biec na czworaka (nie tykając ziemi kolanami) a ja taką glebę i zbloczyłam tego gościa, z którym biegłam XD)
Ok, spakowałam co trzeba, Rena sobie ułożyłam na barkach, potem się przekręcił jak chciał no i w drogę.
Chciałam jechać na Atrurze, ale gdzie on by mi się tam dał ujeżdżać… Trzymałam się z tyłu… A raczej trzymałam się szalika Tobiego, bo się bałam, bo ta wioska ukryta w trawie to jakaś zarośnięta dżungla kurde jest, nie no, ja się tak nie bawię ;______________;.
Potem Tobiemu zawisnął jakiś wąż przed głową, a ten spanikował, schował się za mną i popchnął mnie na tego węża, a ja potem latałam po gąszczach z tym wężem na twarzy przerażona i wpadłam w wielką pajęczynę z jakimś półmetrowym pająkiem i zwiałam stamtąd i się tak zmęczyłam, że w końcu padłam i zgubiłam z Tobim Itachiego i Kisame.
Zostawiliiiiiiiiii naaaaaaaaas ;_____________;. (dop. Aut. Nie, to na pewno taki żart aprimisowy…)
Przyzwałam Artura i kazałam mu wytropić (może miał ochotę na sushi, to wytropi se Kisame?).
Ale Artura ledwo widziałam, bo był za zielony… Więc przyzwałam Gabrysia! Gabryś jest niebieski, Gabrysia nie zgubię ;A;. I o dziwo… Gabryś nam wytropił Itachiego. Tobi zaczał płakać, że nas zostawił i w ogóle…
A Kisame go znokautował Samehadą, a mi kazał targać zwłoki ;___; I to jest ten, robiący cały takim szum, w Czwartej Wojnie, podający się za Madarę, Obito?! Toż to… jełop…
Dotarliśmy wreszcie do jakiegoś hotelu, już poza tą dżunglą i tam nocowaliśmy. Oczywiście, ja i Tobi czarne owce, to nas nie mieszali za bardzo w sprawy misji, więc mieliśmy wolną rękę. I TO BYŁ DUŻY BŁĄD.
Wieczorem się z Tobim wymknęłam do jakiegoś klubu. (dop. Aut. …a nie, już nic… C////:<)
Ale mnie nie wpuścili.
Wnerwiona fuknęłam, zaczęłam na gościa klnąć niecenzuralne słówka i se poszłam.
Jak wróciłam, to mnie Kisame zaprowadził znowuż nad wodospad i kazał trenować chodzenie po wodzie. Nosz kurde blacha! Chcą się mnie i Tobiego pozbyć, a więc niech przyznadzą mi to w twarz! Jak ja mam się uczyć misjowania, jak mi nic nie dają do roboty! Dobra…

                - Chodzenie po wodzie no jutsu!

I wbiegłam na wodę jak głupia. Zapadłam się pod wodę i zapomniałam, że nie umiem pływać…
Wybiegłam jak demon od wody święconej.  Czemu tu jest tak dużo wody? A tak poza tym... Jakby co, to ten wieczór to 22 jest i jest w Takigakure ciemno... Bezbronną mnie w ciemność wysyłać! ;A;

                - Aaa… Jak zzi…ziiimno kużwa ja pierdziu mać!

Ale nie. Ja chcę umieć chodzić po wodzie…
I tak ponawiałam próby, aż… Stanęłam na wodzie… Normalnie tak, jakbym miała pod nogami grunt~! Tylko czemu… Czemu mój grunt się podnosiiiii Q.Q?
Zaczęłam się drzeć jak głupia, cofać, łazić, Bóg wie co, zdezorientowana aż w końcu grunt się zanurzył pod wodę, a ja z nim.
Otworzyłam jedno oko pod wodą a tu przede mną…
Połknęłam wodę, wyskoczyłam z wody i zaczęłam kaszleć. (dop. Aut. Ja tak w drugiej klasie połknęłam wodę z chlorem, bo myślałam, że już jest powietrze, ale się myliłam…)
Yayayayaya, co to jest? Wylazł z wody i zobaczyłam… Takiego cudownego potworka, że łojaaa~ Kij z tym, że wyższy od skurduplałej mnie – to miłość od pierwszego wejrzenia.

                - To o tobie mówił Pain?

Stwór przekręcił głowę na bok. Po oczach wywnioskowałam, że jest ślepy. ­
Rozsądek mówi: spierdalaj, póki nie chce cie zabić, ale był cudny…

                - Nie no, co jak co – ale ja się z Tobą hajtam.

Przybliżył do mnie łeb i cośtam wąchał. I chyba wywąchał, że wcześniej jadłam żelki.
Nie no, słodziak to był, nie ma co. Chciałabym na takim polecieć do szkoły… (dop. Aut. Serio. Co na to nauczyciele? XD)

                - Nazwę Cię Diego. Fajnie, nie?
(dop. Aut. Ja tu gadam ze smoko-podobnym stworzeniem, i jest to całkiem normalne… Fajnie mają w naruto.)


A WIĘC. Diego, bo tak go nazwałam, to potworek, którego dla mnie narysował Gabi~! Nyaaa, kocham Diega  ~~   Serio, uwielbiam go~ Jeszt taki niebieszki *________________*
A więc coś czuję, że wraz Misią i Alfonsem to będzie mój ulubieniec... W sumie... Już jest~!!
A więc jeszcze raz dziękuuuuujęęę tak ślicznie~
Cóż, ciągle staram się pisać jak trzeba, ale już tak przyśpieszam, żeby przejść do rzeczy... Ok, od następnej notki już postaram się pisać lepiej... I to nie 1-kwietniowy żart~
Dziękuję za uwagę, przepraszam za zanudzanie~ I oto jeszcze Diego - narysowany przez Gabi :3 (ja go narysuję na ostatniej stronei sprawdzianu szóstoklasistów... Taki odpowiednik "PAN/DA  3"...)
Ej, czy biel liter na czarnym tle na blogu nie wali po oczach, czy mi się zdaje? :O Napiszcie, czy wali, czy nie, żebym wiedziała...



piątek, 29 marca 2013

Życzenia Wielkanocne + bonus

A więc, drodzy czytelnicy, których jest tutaj dwóch xD Życzę wam Wesołych Świąt Wielkanocnych (już chciałam pisać, że nowego roku). Ale cóż, blog poświęcony Akatsuki, to Akasiowe muszą być życzenia!

Szczęśliwego malowania Deidarowych pisanek razem z Tobim,
szczęśliwego machania magnesem przed twarzą Painowi,
szczęśliwego święcenia koszyczka z Hidanem na mszy u Natanka,
szczęśliwego składania papierowych różowych króliczków z Konan,
szczęśliwego napuszczania kurcząt na Kisame i Kakuzu,
szczęśliwej ucieczki przed Kakuzu i Samehadą,
szczęśliwego zakładania króliczych uszu Sasoriemu,
szczęśliwego... kto jest jeszcze w Akatsuki? *wylicza*
Szczęśliwego fotosyntezowania z Zetsu,
szczęśliwego sharingana i łasiczki z kurczakiem na głowie,
szczęśliwego Wielkonocnego Naruto!
A, że w Akatsuki jestem jeszcze ja, to...
Wytrwałości z moim blogiem, wiem, że czytacie go z grzeczności, doceniam to XD

Aby was Misia na śmierć nie zalizała,
Aby Ruka spod TobiYumiowego łóżka gazetek Play Boya nie zjadła,
Aby krokodyl Artur Misi nie zjadł,
Aby notki były coraz lepsze,
Aby wena wam dopisywała,
Abyście wytrzymały jakoś ze mną,
Abyście sny miały mniej porąbane niż ja... No chyba, że chcecie mieć porąbane, osobiście polecam xD
Aby pisanki malowane z Tobim nie wybuchły, i oczywiście...

HAPPY EASTER DAY, FOR YOU, AND YOU, AND... No dobra, czytają to tylko dwie osoby XD

Przepraszam, nie miałam weny na życzenia, nie potrafię składać fajnych życzeń :< Ale uznajmy, że liczą się chęci... Tak... Chęci...


Kochaaam waaaaas (nie w tym sensie, oczywiście xux"), motywujecie mnie do pisania, ogólnie dajecie zaciesza każdym komentarzem, dziękuję, dziękuję, jeszcze raz dziękuję!!
I wiecie... Tak na szybko dla was coś bazgrnę! To szybko trwa już drugi dzień i kosztowało mnie przegrzanie się kompa... I musiałam nie raz czekać, żeby wreszcie miał dobrą temperaturę 70 C    :< Ale to dla was!
http://fc02.deviantart.net/fs71/f/2013/088/d/d/na_bloga_by_uchiharinami-d5zo4d8.png


Dobra, odniosę się jeszcze do komentarza Gabi - spokojnie, Yumi nie będzie jak Konan, bo Yumi to praktycznie mua, a mua chodzi w męskiej bluzie brata i każdej jego bluzce, jaka jej się nawinie, więc... Nie, nie ma szans, spokojnie~

Mam ostatnio fazę na rysowanie na kompie .-. Czas przerzucić się na kartkę! I iść po aparat bazgroł Yoru sfotografować... Bo Kame wyszła tak DERPIASTO ._.

A jako bnonus dam swoje zdjęcie XD Zwykle nie daję na neta swoich zdjęć, ale dla was robię wyjątek .3.

http://img6.ask.fm/assets/136/166/494/normal/dsc01396.jpg?1364572565


Ok... To tyle... Przepraszam za każde zanudzanie notą, ale nie dano mi talentu żadnego do wymyślania parodii, tak to jest, jak jest się takim emo jak ja... A ja jestem TRÓ EMO kurnia...
A więc jeszcze raz, najlepszego, uwielbiam was ;A; Pozdrawiam~

sobota, 23 marca 2013

Chap. 6 - Midori to aoi hebi to kami

Siema~ Dawno nie pisałam noty, ale mnie gady natchnęły. Nudna jak flaki z olejem, nie mam weny na jakiekolwiek żarty... Za to na rysowanie na kompie - jak najbardziej! Ale muszę jeszcze dla tego opowiadania wymyślić określoną fabułę... Nie może się tak wlec bez powodu :"D
A więc zapraszam, do tortur oczu czytania ^^ Mam nadzieję, że się spodoba... *stres mode: on*



Na kolejny dzień…
Biegłam przez korytarz, jak dowiedziałam się, że nie było wczoraj Kisame, bo miał misję, a dzisiaj wraca, a pragnęłam jego autografu, bo jestem fanką. Dużo przecinków. Eins…Zwei…Drei…Cztei… Pięciei… Sześciei… Tyyyyleee przecinków. A! Ja tu nie o przecinkach miałam.
No i tak biegłam przez korytarz, kiedy na zakręcie wpadłam na Tobiego. Co z nami będzie, gdy spotkamy się na zakręcie~ ? – odpowiedź brzmi: farba się na głowę wyjebie i mandacik będzie, bo radary wszędzie~.
Tobi akurat niósł niebieską farbę, która wylała się na moją głowę.
                -Ja oślepłam! Ja oślepłam na niebiesko! Ja nie chcę umierać X_____e!
                -Tobi przeprasza! Tobi nie chciał! Tobi jest dobrym chłopcem!
                -…Zaraz…Jestem kameleonem, zmieniłam się z blond na niebieski?!
                -…Chwila…Co?
                -Nie wiem, pogubiłam się…
Po tym poszłam iść zmyć farbę… I, osz cholera! Z włosów się nie zmyła. Właśnie zrozumiałam co czuje Ruka z różowym futrem…
Do łazienki wlazł Tobi.
                -WYPIER ALBO ZATŁUKE JAK STATANISTA KOTA NA SCHABOWE! – wydarłam się jednym tchem rzucając w nim bluzką.
Jak już wyszedł razem z moją bluzką, uświadomiłam sobie, że to była moja jedyna bluzka w tej chwili i nie miałam co na siebie włożyć.
Gdzieś za pralką zauważyłam bluzę. Wyjęłam ją jakoś i założyłam. Fajna, kaptur na pół mordy, rękawy podwinięte do łokcia, zieloniutkie moro… Zawsze o takiej marzyłam. (dop. Aut. autentycznie, marzę o takiej bluzie… i tak mam niezłą sytuacje, bo brat zamówił sobie bluzę przez allegro, jest na niego za mała, i teraz ja w niej chodzę >u< Męskie bluzy są fajneee i taaakieee wygooodne, jest miejsce na cycki (co ja brałam?) *u*)
Wyszłam z łazienki.
                -Bluza Tobiegooo~ Znalazła się~
                -Mogęęęęę ją zatrzymać? Mogęmogęmogęmogęmogęmogę~ ~ Zadośćuczynienie za niebieskie włosy!
                -Czemu nie… Na Tobiego jest za mała. A i lider kazał Tobiemu trenować Yumi-Chan… Tak jakby co…
                -Powodzenia… Jak na wf’ie gramy w piłkę siatkową to zawsze dostaje ochrzan, bo piłka leci w moja stronę, a ja stoję jak wryta a piłka se obok ląduje…
                -Ale Tobi wszystkiego nauczy! Tobi jest grzecznym chłopcem!

Dobra, dopiero południe, nie można go zmarnować…
                -To mnie ucz! Kuchiose no jutsu!
                -No to tak!
Zaczął mi tłumaczyć, a ja lampiłam się z miną „WHAT THE FUCKING FUCK?”.
                -I tyle~! (dop. Aut. tutaj cykają świerszcze)
                -Uno momento…
Wyczaiłam w necie pieczęcie i rozdrapałam strupa na nodze, żeby mieć kontakt krwi i – BUM!
Przyzwałam autentycznie dwa węże: Pytona zielonego i węża królewskiego mlecznego.
Zaczęłam skakać z nogi na nogę ciesząc się – a tu bam! Nadepnęłam jednemu na ogon, chciał mnie dziabnąć, ale odskoczyłam!
                -Andrzej! Przepraszam!
                -Jaki Andujiei…?
                -Polskie imię takie… Mojego pytonika nazwę Andrzej! A tego nazwę Ren… Kuchiose!
I przyzwałam jeszcze… Kameleona, jakiegoś niebieskiego węża i krokodyla. Nie wnikam, jak przyzwałam je nie podpisując akceptacji warunków korzystania kontraktu, może po prostu wystarczyło uwielbianie gadów, ja nie wiem.
                -Aaaa! Krokodyl!
                -Powiesz na niego krokodyl, a to Artur ;__;! Wężyka nazwę Edmund Bogdan Heniek Zdzisław Zbysław Edward Ferdynard Gabriel Pierwszy… Ksywa Gabryś… A Kameleonka nazwę… Alfons!
                -Momencik… Tobi chce zapamiętać… Edumundo Bogudan Henieku Zujisuawu Zubisuavu Eduoado Ferudynarudu Gaburieru  Pieruwushi… Ha! Zapamiętał!
Odwołałam Artura i Alfonsa. Gabrysia, Rena a także Andrzeja wywiesiłam na sobie niczym na choince łańcuchy. Ren na szyi, na prawej ręce Gabryś i na lewej Andrzej.
                -Tobi nie lubi węży…
                -A Yumi kocha~ (dop. Aut. odkąd miałam na ręce węża to jestem w nich zakochana~ Mandaaaa~ I chcę sobie kupić kiedyś Pytona zielonego, którego nazwę Bogdan. A także skorpiona Filemonka i kameleona Alfonsa.)
                -Pain robi zebranie… Każe wziąć Yumi ze sobą~
A więc poszłam z nim do piwnicy, gdzie stało Gedo Mazo, a przed nim całe Aka. Uczepiłam się rękawa Tobiego.
                -…Dzień Dobry… - wymamrotałam.
                -To jest nowa członkini Akatsuki – Yumi.
                -Dziecko…? – wtrącił czarny Zetsu – Wygląda smacznie. – dodał biały.
                -Spasuj, Zetsu. – nakazał lider. – Co potrafisz, Yumi?
Już mnie o to pytał.
                -Jestem mądra ^^ (dop. Aut. i jakbyście słuchali moich strategii, to by was jednego po drugim nie wibili, kudźwa!)
                -To dziecko, co ma potrafić? Deidara, kogo ty tu, kurwa, przyprowadziłeś? – spytał Kakuzu.
Deidara odsunął się o kilka kroków.
                -Jebać to, jestem to jestem, kurwa, na chuj drążyć temat? – mruknęłam zirytowana.
                -To dziewczynie nie wypada tak mówić? – zakpił sobie Hidan.
                -Nie dopierdalać się do mojego przeklinania… Nauczyłam się go na ciemnej stronie internetu >_>
                -Tak czy siak, będzie tak jakby maskotką, przynętą na pewną śmierć i strategiem (dop. Aut. Ja się na to piszę!). Koniec gadania, rozejść się. Macie jej nie:
*przerobić na lalkę
*sprzedać
                -Na mnie nikt by nie dał złamanego grosza ^^ - wtrąciłam
                -MILCZEĆ KURWA!
                -Hai.
*wysadzić
*złożyć w ofierze aktualnie wyznawanemu bóstwu
*zjeść
*etc.
                -Czuję się taka ważna *u* Taka… VIP… xD
                -A i jeszcze. Musimy jej skombinować broń. Jaką chcesz?
                -Szpony a’la Lagon z X-Men’a i katanę.
                -Sasori, załatwisz szpony, a Kisame katanę.
                -No tylko bachora brakowało w Akatsuki – mruknął Hidan.
Podeszłam do niego i zbliżyłam mu do twarzy… Jak go nazwałam…? A, Ren. A Ren go chciał chapsnąć~
                -Pojebało, dziewczynko?!
                -I to do reszty pojebało ^^
                -Tak to jest z osobami o nienaturalnym kolorze włosów… Np. Konan… I Konan Junior - mruknął Deidara przechodząc obok i poczochrał mnie po głowie.
Mruknęłam jak kot. Lubię jak się mnie czochra i głaska.
Potem zgłodniałam i poprosiłam aktualnie bytującego w kuchni Kisame, żeby mi coś przygotował.
Gdy spytał co chcę, to odpowiedziałam, że ziemniaki z koperkiem. I mi zrobił. I były taaaakieee dobreee~
Gdyby nie fakt, że bolało jedzenie ich, bo mnie boli jedzenie ziemniaków. Nie pytajcie „jakim cudem” – to po prostu boli.
Czas tak dłuuuuuuuuuugoooooo mijał. Była dopiero 14. Nie wiedziałam co robić – trenowałam węże „siad”, ale nie słuchały, tylko ganiały Tobiego. No to ja goniłam węże, które goniły Tobiego, który był goniony przez węże, które ja goniłam, ponieważ goniły Tobiego.
Potem puściłam im „Rock You Like a Hurricane” – i nie tańczyły. Puściłam im muzykę z fletu z neta – i nie tańczyły. Kazałam Tobiemu się z nimi pobawić – zaraz zaczęły tańczyć próbując ugryźć go w nogę.
Potem jeszcze narysowałam moich przywołańców…





A więc tak wyglądają moi przywołańcy... Mam nadzieję, że notka nei taka chujowa, jak myślę ._. Artur, Alfons i Gabryś mi nie wyszli... Andrzej jako tako, Ren ma złą anatomię. Pozdrawiam~ Jeszcze Polska nie zginęęęła kiedy ja kataną wojuję ~ Co nam obca przemoc weźmie, to ją podróbą katany zapierdolę~ Marsz Marsz Dąbrowski - z Konohy do Polskiiii~ Za twoim przewodeeem~ Złączym się z tym zadupiem... Polska kiedyś była kozacka, teraz nie jest D: A więc napiszę hymn Yumi bazowany na naszym ZAJEBISTYM (nie zaprzeczaj, albo kataną po łbie!) Mazurku. A nawet dwa hymny... Hasta La Vista, babes~

środa, 6 marca 2013

Filler - Yume~


Dobra, przypomniało mi się, jak każdy z klasy mi się z kimś kojarzył… Jak nie z dżdżownicą, to z kurczakiem, kabaczkiem lub musztardą. Albo jak Anka nazywała Akatsuki, które narysowałam.
Deidara – Trup
Sasori – Jack
Kisame – Dziwny wilk
Itachi – uwaga… Satanista
Pain – wampir
Konan – PUSIA.
Kakuzu – Laleczka Chucky
Hidan – Wilkołak
Orochimaru – i jedynie słusznie: Wężoman.


A dzisiaj notka będzie nieobowiązkowa do czytania - bo o moich snach xD Taa... Mangowych snach... Nie trza czytać, bo są nudne xD
-Zrobiłam sobie dwa kucyki i pochwaliłam się Deidarze... (WTF?)

-Kakashi zaprosił mnie do znajomych na facebooku

-Deidara "Uchiha" i Sasori jako Vocaloidy...

-Kakuzu i Hidan na gimnazjalnej wycieczce szkolnej do muzeum

-Byłam z Sasorim na konwencie mangowym, i tak się jarałam, że wrzasnęłam: "Tu jest tak mangowo że zaraz..." - dokończyć można sobie dowolnie... >.>"

-Hidan jako ksiądz w Hogwarcie (czy jak to się pisze, takie z Harrego Pottera), a tak naprawdę był dilerem

-Hidan w mini czerwonej kiecce lolity z falbanami, pończochami, i szpilkami :"D

-Kupiłam sobie mangę "Neko Paradise" w okładce "Chobits", otwieram, a tam Itachi z blond włosami...

-Sasuke i Naruto na jakiejś łące

-Hentai Sasori x Rinami... Nie pytać XD""

-Suigetsu, Deidara, Sasori chibi z nekomimi piły wodę z mojej szklanki

-Hidan chce mnie udusić i jeszcze kosą mi podskakuje, a Deidara, jakby nigdy nic siedzi sobie pod ścianą, i nic, tylko dać mu popcorn do łapy. A za ścianą morze, w którym topi się kobieta, której głowa po kontakcie z wodą zmienia się w szufladzie

-Wysłałam Sasoriego w kosmos, bo pszczoły (WTF?)

-Rzekomo się rozchorowałam i nie było mnie w szkole, a na serio poszłam do lasu hentaie kupić. Wracając musiałam przechodzić koło szkoły i żeby nikt mnie nie zauważył zmieniłam się w Naruto. Spotkałam Hinatę, która zaczęła mnie podrywać, bo myślała, że ja serio jestem Naruto...

-Kisame miał mnie śledzić w nocy - a jego śledztwo skończyło się tak, że nad ranem siedzieliśmy (Kisame, Ja, Sasori, Deidara, Itachi, Hidan koło samochodu mojego brata i czytaliśmy mangi  graliśmy na PSP.

-A to sen Yami: Sasori siedział na łące i jadł stokrotki: (Yumi & Rinami: What the fuck?!)

-Grałam z Sasorim i jeszcze jakimiś innymi dzieciakami na coś na wzór piłki ręcznej i ja z Sasorim na bramce byłam...

-Tomik Naruto o tematyce SasoDei... WTF ja śnię ... Q_Q

-MÓJ PIERWSZY SEN O ANIME: Wyskoczyłam z pustego kubła na śmieci i przytuliłam Sasoriego i Deidarę

-Pierwszy sen o anime w tym roku: Idę po przedpokoju, a tu mi się pojawia Taka (Sasuke, Juugo, Suigetsu, Karin + Mangetsu). A ja się zaczęłam jarać, podskakiwać ze szczęścia klaszcząc się w dupę i kopiąc w dłonie. A, wróć, na odwrót.

-Byłam takim małym, żółtym wężem, i żeby pozbyć się mnie, tego węża przysłano całe wojsko i komandosów, a mój OC - Uchiha Ryuu był moim ochroniarzem :"D

-Kame mi się śniła xD I Yoru goniła autobus w lesie...

-Śniło mi się, że śnił mi się Sasori...

A to z innych anime, niż Naruto:


-Highshool of the DEAD: Ja, Saya, Rei i Seako walczymy z zombie i przebijamy się przez jakiś tropikalny las. Rei zahaczyła o jakiś kwiatek, potem jakiś gościu na lianie do  nas przyleciał i pokazał mapę rodem z gry z Bombermana, czy jakoś tak... i na mapie był wykres gdzie są jakie kwiatki, i okazało się, że Rei trafiła na trujący. Ale jednak nie był, i głupia przeżyła :<

-Eda z Black lagoon przebrała różowego jednorożca za zakonnicę i strzelała z nim z armaty... A mnie goniło stado dziwnych potworów przypominających pokemony i uciekłam przed nimi do Kauflandu.

-Bleach: - Cała espada szła po jakimś parku i było dużo żółtych liści.

-Vocaloid: Cośtam o Torze, cosplay Yuzuki Yukari

-Black lagoon: Grałam z Dutchem w grę na kompie...

-UTAITE: Razem z 96Neko śpiewałam "Aku no Meshitsukai"

-Kuroshitsuji: Sebastian Michaelis uratował mnie przed psychopatą z piłą mechaniczną (ale nie Grellem)

To tyle... Życzę powodzenia, w przeczytaniu, aczkolwiek i tak jest nieobowiązkowe do przeczytania :"D



Chap. 5 - Czarna Perła



Po przebudzeniu rano okazało się, że to, co dręczyło w nocy mnie i Tobiego to mała myszka. Rzeczywiście różowa, bo wylała się na nią farba. Nazwałam ją Ruka. (nazywam tym imeniem wszystko – od ćmy i wiewiórki po lwy w zoo i aligatory z animal planet). Ale Tobi się jej bał i nie mogłam jej adoptować Q_Q Ale siedzi dalej pod łóżkiem a ja mam zamiar ją dokarmiać i basta!
Dobra, ogarniwszy się (dop. Aut. nie ma takiego słowa, ale kojarzy mi się z Garnier.. garniwszy się… a to znowuż z garnkiem! Czyli Garnier = Garnek >.>) rozkazałam Mistrzowi Kajzerce zrobić sobie KAKAO. Jako, że dołączyłam do Akatsuki muszę pić złowieszcze kakao (dop. Aut. Mimo, że kakao to jest uosobienie dobra i nieba (w gębie)). Byłam zbyt wystraszona (no niby byłam fanką, ale do cholery, ja się boję komuś wysłać komentarz na deviantart’cie (może jestem nieśmiała, ale nie wiem, nie umiem ocenić żadnej swojej cechy prócz tego, że żem zboczona) to miałabym niby z kimś z Aka oko w oko stanąć?! No dobra… Oko w tors, bo jestem kurduplem).
Dlatego też postanowiłam siedzieć w pokoju na kompie i napisać tekst do soundtracku piratów z karaibów.

Pierdolę, nie dam wam tekstu ;_;

Zgłodniawszy przemyciłam się do kuchni i zwinęłam kubek z ramenem. Pałeczki do jedzenia miałam spakowane, bo kupiłam w kauflandzie. W pokoju zastałam Tobiasza siedzącego z komputerem na kolanach. Spanikowałam, dobiegłam do niego i zamknęłam kompa przytrzaskując mu palca.

 -Debilu! Wara od mej [dop. Aut. chujowej] twórczości! Q_Q
 -Auuu T^T Tobi nie chciał! A jak leci po szaleńcach i szaliku, i czy ten szalik jest zielony, jak Tobiego?
 -Firsto – alkohol i kasa, Sekundo – w moich wyobrażeniach jest czerwony z kut… frędzelkami (dop. Aut. w dawnych czasach słowem „kutas” nazywano frędzel, np. na końcu firanek, sznurów lub też szalików, źródło niewiadome i nie potwierdzone).
 -A Tobi myślał, że zielooony T.T
Poklepałam go po głowie.
 -Nie martw się Mistrzu Kajzerko, zielony niczym napromieniowany był pan ośmiornica Devi Jones~
 -Weeee ~
 -I Have Jar of Dirt, I Have Jar of Dirt ~ (dop. Aut. dosł. „mam słoik z ziemią~”)- nuciłam sobie jak Jack i wyglebałam się tak jak on prosto na dywan. – Mięciuteński, puszyściuteński, zielonituki i taki kajzerkowaty! – zaczęłam mruczeć i głaskać dywan – Nazwę cię… Puszek… Pan Puszek (dop. Aut. A ja jestem Zombie… Blond Yuurei Zombie)! *w*
 -Eee… Tobi może pójdzie… Sobie do… Do… Gdzieś…
 -Do Grzesia? Nie znam, ale pozdrów ode mnie!
 -Dobrze… O.o
I się ulotnił, kiedy ja jarałam się dywanem. Potem postanowiłam, że nie mogę się kryć w pokoju jak Ruka pod łóżkiem i muszę jakoś się pokazać po kryjówce/bazie/siedzibie, czy co to kurwa jest.
Ale najpierw ramen. Dziwnie było jeść oryginał zamiast vifona, ale ok.
Zjadłam nieszczęsnego ramena, urwałam kawałek kartki z testamentu spisanego w niedawnej nocie oraz poczłepałam do pokoju Kisame. Puknęłam drzwi niczym Itachi w drzwi hotelowe po Naruciaka.
Zero reakcji. Pukłam rraz jeszcze. Nic. No dobra, poszłam dalej. To były czyjeś drzwi. Popukałam znów niczym Itachi. OK. Przed oczami wylądowała mi kosa wbita w drzwi. Już wiedziałam, że to pokój Hidana, i zapewne odprawiał on rytuał, modlił się czy coś w ten deseń, skoro tak gościa witał, więc czym prędzej spitoliłam stamtąd.
Potem ujrzałam mojego narzeczonego (tylko on jeszcze o tym nie wie, a narzeczony dlatego, że fajnie to brzmi, a ja i tak nie mam zamiaru się hajtać nigdy, nawet z moim psem Misią, dop. Aut. CZYSTA PRAWDA, czysta niczym sedes potraktowanty domestosem. A teraz na serio… Skąd ja wzięłam takie porównanie, i czemu w tej notce jest tak dużo dopisków autorki?) – Akasunę no Sasoriego.
Kolejnymi godzinami łaziłam za nim błagając o autograf, a ten się nie zgodził, dopóki nie uczepiłam się jego nogi błagając i płacząc, więc żeby mieć spokój dał mi ten nieszczęsny autograf, który powiesiłam sobie nad łóżkiem w złotej ramce, którą znalazłam u Tobiego w szufladzie. Znalazłam tam też kilka „fajnych” gazetek (dop. Aut. wszystkie skojarzenia słuszne, ah, kolejny durny dopisek, głupia Yumi!), których wcześniej nie zauważyłam. Je też mu podwinęłam, a co! Niech się męczy, gdzie są! Upchnęłam je pod materac Tobiego, w najgorszym wypadku Ruka, którą mimo wszystko, mimo wszystkich niezezwoleń hoduję – zje je.