środa, 6 marca 2013

Chap. 4.5 - Rushoffy strach



Rozejrzałam się po pokoju. Jak się do niego wchodzi, to po prawicy jest łóżko piętrowe i drzwi do łazienki. Po przeciwnej zaś jebnęli dwie szafy, na ciuchy zapewne. Naprzeciw drzwi znajdowało się okno oraz biurko. Prócz tego tu i ówdzie rypnięto półki a obok wyrek dywan o kolorze… Zielonym *w*.
Zanim kajzerka wrócił, to noc mnie zastała. Do tego czasu zdążyłam powęszyć mu po szufladach, zjeść kanapkę pozostawioną na biurku. Kiedy już przybył z dupy wziętą walizką (serio, nie wiem, skąd ją wytrzasnął) dobrałam się do szczotki do zębów, Colgate, i różowej piżamy (spodenki do kolan + bluzka do łokci, bo trochę z niej wyrosłam).
Po chwili wzięłam prysznic.
Tobi miał fajnie pachnące mydło *w*. Takie… Kajzerkowate *v*.
Przestawszy jarać się mydłem o zapachu bułki wyszłam z łazienki w mojej „przeuroczej” piżamie.
 -Yumi-Chan śpi na górze – powiedział pokazując górne łóżko.
 -A jak jebutnę z łóżka o ziemię Q.Q
 -Trochę kości się połamie i po strachu ^^
 -Zajebista kurwa pociecha (wobec słowa „kurwa” nie stosuje się przecinka, samo w sobie jest ono przecinkiem).
Wlazłam po drabinie, która się tak dziwnie gibała (gimbiła?).
 -Ziemia… Nareszcie ziemia… - wymruczałam po 25 minutowym wchodzeniu po drabinie mającej 2 metry, może 2 i pół.
Wczołgałam się pod kołdrę i przykryłam do ust.
 -Słodkich snów, Tobi. – powiedziałam.
 -Dobranoc ((^)))) – odpowiedział.
Kiedy już miałam ochotę usnąć coś pociągnęło mnie za rękaw. Poskutkowało to moim nowopoznanym odruchem pseudo-karateki – czyli jebnięciem przeciwnika w głowę.
Jak się okazało, przywaliłam Tobiemu, który zaliczył glebę razem z drabiną.
 -O matko! Tobi! Przepraszam! Żyjesz?!
 -Tobiemu nic nie jest! – pomachał mi, oparł drabinę o łóżko i ze zbitym kolanem poczłapał po niej do mojego łóżka.
 -O co chodzi? – ziewnęłam.
 -Tobi się boi…
 -Hę? Czego niby?
Przez chwilę milczał, po czym wyszeptał:
 -Zmutowanego różowego chomika pod łóżkiem…
Spojrzałam na niego wzrokiem Deidary (którego cosplayuję *w*znaczy.. będę cosplayować… jak włosy odrosną… dop. Aut.).
 -Tobi. Twoje łóżko jest bodajże 5 cm nad łóżkiem. Co się tam przeciśnie?
 -A jeśli on się zmienia w ciecz i z tamtąd wypłynie ._.?
 -W mocz od razu ==”.
Tylko pisnął.
 -Wracaj spać – powiedziałam kładąc się.
 -A możemy zapalić lampkę?
 -Jesteś dużym chłopcem, a ja nie usnę po nie-ciemku!
 -Aleee…
 -Dobra! Ty śpisz na górze, ja na dole (dop. Aut. Lol xD)! Nic Ci wtedy spod łóżka nie wypełznie ==’.
 -Yay!
Wylazłam jakoś z łóżka i przeniosłam się do wyra Tobiasza.
Nie minęło 10 minut, a usnęłam. Śnił mi się Hidan jako diler jako ksiądz dzwoniący z budki telefonicznej a w tle szkoła Hogwart, mimo, że nie lubię Harrego Pottera (dop. Aut. Autentycznie miałam taki sen podczas wakacji 2012).
 -Yuuumi-Ciaaan… - rozlegało mi się po głowie –Yuuumii-Ciaaan…
 -Co znowu? Chomik w przebraniu kukurydzy?
 -Tobi nie może spaaać T.T
 -Noszjapierdole… - tak. To jest jedno słowo.
Doczłapałam do walizki (dop. Aut. Czemu chciałam napisać, że do parasolki ._.?) i wygrzebałam z niej mojego zajebistego pluszaka. Nie bawiłam się pluszakami od dawna, ale nie miałam serca ich wyrzucać, były takie słodkie, puszyste i mięciutkie Q.Q. Pluszowe „lwiątko” (bo tak je nazywałam) o imieniu Elza Tina (Elza od filmu o lwach, Tina zaś od imienia psa sąsiadów). Rzuciłam ją zamaskowanemu chłopaczkowi.
 -ALE! Nie zmolestuj mi jej, ma wrócić w takim samym stanie jak Ci ją dałam. Zrozumiano?
Nic nie powiedział.
 -EKHEM! Zrozumiano?
Zero reakcji. Zajrzałam z 4 szczebla piekielnego urządzenia – drabiny. Spał.
Pomyślałam, że to świetna okazja zobaczyć co ma pod maską. Już się do niej chciałam dobrać, kiedy oberwałam Elzą w twarz i wyglebałam się na dupę a drabina huknęła obok. A ten nic O.o
 -Kurde… Pewnie całe Aka już ta drabina znów pobudziła O||||O”.
Usłyszałam jak coś szura pod łóżkiem. Siedziałam nieruchomo, aż w końcu ujrzałam coś różowego stamtąd wystającego.
 -Yy…Aaee… - wlazłam pod drabinie do mojego zajętego łóżka i jakoś wcisnęłam się pomiędzy niewielki odstęp między ścianą a Kajzerką.
Oby tylko nie wyleciały mi flaki do rana. Coś mruknęło pod wyrem.
 -O|||o…
Szybko jeszcze zlazłam po kartkę i długopis po czym znów wcisnęłam się między zamaskowanego gościa a zieloną ścianę. Po ciemku na wyczucie spisałam testament, włożyłam pod poduszkę, usnęłam.
Ewentualnie to coś zeżre Tobiego jako pierwszego…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz